Mamma mia, Sycylia jest pyszna!
Dziś będzie zupełnie inaczej bo kulinarnie!
Ci z Was, którzy obserwują mój profil, wiedzą jak bardzo kocham Włochy – jestem wręcz od nich uzależniona. Tym razem padło na Sycylię. Przypadek sprawił, że w ciągu kilku godzin zdecydowałam, że właśnie tam polecę. „Mafia”, jedzenie i wino… Jestem pod wrażeniem mieszanki kultur, krajobrazów, obyczajów, cudownie uśmiechniętych ludzi, no i oczywiście smaków, aromatów i tamtejszej kuchni. Jednym z najważniejszych dla mnie elementów podróży jest właśnie lokalne jedzenie, dlatego też sama uczyłam się tam gotować. Zapisałam się na lekcje gotowania, których pełno na Sycylii. Nie specjalnie to moja bajka, ale poczułam, że gotowanie może być frajdą. Bo Włosiu gotują z pasją, radością i poczuciem humoru.
Udało mi się zrobić kilka lokalnych przysmaków, między innymi Arancini– totalna pychota.
Kulki a raczej kule ryżowe wypełnione w środku czym chcecie: mięsem, serem, bakłażanem, pistacjami. Ja zrobiłam z nadzieniem mięsnym, zielonym groszkiem i startym serem. Aż za nimi krzyczę!!!
Inne sycylijskie szaleństwo to Brioche con gelato czyli lody w maślanej bułce, poezja smaków! Zresztą miłośników lodowych przysmaków, nie trzeba do tego specjalnie namawiać. To oczywiste, że Włosi mają najlepsze na świecie gelato.
Jest jeszcze warzywny przysmak- Caponata z bakłażanem w roli głównej, pomidorami i kaparami, podawany na zimno. Istny obłęd dla tych, którzy kochają warzywa na zimno.
Do tego sałatka z pomidorami i mozzarella di bufala– ser z mleka bawolego, bardzo łagodny i delikatny.
Na koniec bruschetta, pasty, gnocchi z pistacjami, pomidorami, serem ricotta.
Do tego sycylijskie wino i espresso, które piłam w maleńkich knajpach jak z kadru „Ojciec Chrzestny”
Od dziś reżim, treningi!!! W kamizelce #EMS#trening pod napięciem#xbody#27minut, nie tylko będę ćwiczyć ale chyba też spać przez najbliższe tydzień. Tak czy siak, warto było popełnić wszystkie te kulinarne grzechy.
Ściskam Was ciepło po sycylijsku!
Ps. Sycylia jest przepiękna!
Zdjęcia mb!